❗❗❗Zostań Liderem Trendów❗❗❗📣Zgłoś się i zdobądź prestiżowy certyfikat Lidera Biznesu❗❗❗📣  

Efekt skrzydeł motyla

Podziel się

W połowie lipca na jednej z grup roślinnych na Facebooku pojawiło się zdjęcie liścia młodej alokazji. Wyrastał z podłoża, w którym pani domu zasadziła coś innego. Konkluzja autorki wpisu była taka, że alokazja „wzięła się kompletnie znikąd”. Nikt z komentujących nie wiedział, jak w polskim mieszkaniu znalazła się roślina ze wschodnich rubieży państwa paleotropikalnego. Kilkadziesiąt komentujących osób nie miało pomysłu, jak to w ogóle możliwe, ale i tak było wesoło. No bo to chyba cud…

Kompostowana materia roślinna „spoza UE” nie mówi nam dokładnie, skąd pochodzi. To trochę jak z tym miodem kozackim spoza UE, który może pochodzić z Ukrainy, Mołdawii, Rosji, ale równie dobrze z RPA.

 

…Żartów, wspomnień, anegdot i innych radości nie było końca. Niestety nie jest to tak wesołe, jak ptasznik z Biedronki. Choć tak samo jak przy regularnych wizytach egzotycznych pająków powinniśmy pamiętać, że skądś się jednak biorą. Mieszkamy w jednej wiosce, a nasze codzienne wybory konsumenckie przykładają się do jej kształtu.

Objawienie się byliny z Dalekiego Wschodu na parapecie w Malborku w 2021 r., zalana działka wujka Mietka w 2020 r., listopadowy rekord ciepła 26°C w Bieszczadach w 2018 r., trąba powietrzna w centrum Chorzowa w 2016 r. Z pozoru niepowiązane ze sobą zdarzenia. Naszym parapetowym milusińskim dajemy to, co wydaje się najlepsze. Choć czasem kupujemy to, co najłatwiej dostępne, np. pierwsze z brzegu podłoże do kwiatów, zwane potocznie ziemią z marketu – mieszankę torfu i próchnicy nierzadko kompostowanej poza Unią. Dowiemy się tego, jeśli przeczytamy skład. Oczywiście kompostowana materia roślinna „spoza UE” nie mówi nam dokładnie, skąd pochodzi. To trochę jak z tym miodem kozackim spoza UE, który może pochodzić z Ukrainy, Mołdawii, Rosji, ale równie dobrze z RPA, Argentyny czy Chin. Pół biedy, jeśli wiemy, że to miód eukaliptusowy – wtedy nie kupujemy miodu, który przepłynął pół świata, bo po co? – Dla snobizmu, fantazji, z ciekawości?

Odpad z dżungli

Facebook w izbie, świat na przyzbie. Ale świat przybliża się do naszych wrót również w cudownym  pojawieniu się alokazji w doniczce z kłączem imbiru. Mamy w niej obraz naszego przykładania się do wylesiania Indonezji. Choć nie tylko. Innymi równie silnie eksploatowanymi zasobami leśnymi są tereny międzyzwrotnikowe Afryki i Amazonia. Z racji naszego położenia geograficznego na rabunku Amazonii korzystamy mniej. Bardziej Ameryka, która sprowadza 70% pulpy drzewnej z Brazylii. Niezależnie od długości geograficznej dla międzyzwrotnikowych biznesmenów ziemia z dżungli to odpad. Prawie jak nasza kora sosnowa. Z tą różnicą, że ta kora najczęściej pochodzi z „plantacji desek”, a podłoże kompostowe spoza krajów UE najczęściej pochodzi z niszczenia pierwotnych lasów tropikalnych. Sam, choć takiej „ziemi” nie kupuję, to zawsze, gdy wpadnie mi w ręce, wygrzebuję kawałki niezmielonego drewna. Potem suszę i szlifuję, w końcu zadaję znajomemu stolarzowi pytanie co to, a on identyfikuje: bintango, merangi… Nie za często, częściej trafiają się gatunki afrykańskie. Ale skąd to podłoże w naszych marketach? – Pośrednio z produkcji surowców do szamponów (wszystko jedno czy w kostce, czy butelce), z batoników, ze świec itp. No ale jak to? Przecież są „zero waste”! Więc teraz połączmy kropki, by wyszedł obrazek. Droga jest długa, ale prosta: po wycięciu i wykarczowaniu dżungli zdzierane są miliony metrów sześciennych ziemi, właściwie to ściółki i roślinnej warstwy humusu, by tysiące hektarów można było wygodnie obsadzać olejowcem gwinejskim. Palmą, z owoców której wytwarza się niesławny olej palmowy. Czasem taką powierzchnię obsiewa się soją warzywną. Z grubsza patrząc na globus z naszej pozycji, to po prawej częściej: palma olejowa, a po lewej: soja jadalna. Taka urodzajna warstwa ziemi w takiej ilości to dopust. Jej nadmiar nie jest plantatorom potrzebny do niczego, wręcz przeszkadza w mechanicznym zakładaniu plantacji. Drewno to co innego. Wycięte drzewa zamieniają się w eleganckie meble kolonialne, ozdóbki i deski tarasowe. Nawet jeśli deska tarasowa ze swojskiej olchy wygląda po 3 latach lepiej niż wenge czy bangikari, to wiadomo: prestiż, a że przy okazji delegacja trudu i pogłębianie kryzysu, trudno. Skutek uboczny wolnego rynku i wolności sumienia.

 

Przeczytaj pełną treść artykułu w wydaniu online!