❗❗❗Zostań Liderem Trendów❗❗❗📣Zgłoś się i zdobądź prestiżowy certyfikat Lidera Biznesu❗❗❗📣  

Do trzech razy krajobraz

Podziel się

Nastał czas zimowego spoczynku, wegetacja ustała, ale walka o życiową przestrzeń toczy się dalej. Trwająca inwazja obcych nie przypomina grozy wyrażonej fantastyczną wizją „Wojny światów”. Współcześni obcy nie pochodzą bowiem z Marsa. Częściej z Ameryki Północnej lub Dalekiego Wschodu, a z tymi okolicami trochę się już oswoiliśmy.

Z artykułu dowiesz się m.in.:

  • Czym jest „czwarta przyroda”
  • Jak bardzo inwazyjne są obce gatunki
  • Jakie rośliny w Polsce są najbardziej inwazyjne

 

Zresztą intruzi nie atakują miast i przedmieść, by żywić się ludzkimi istnieniami, więc zdaje się, że jesteśmy bezpieczni. Niemniej następstwa ich najazdu mogą być poważne w skutkach. Tyle że nie ma pewności, jak poważne one będą. Przekonani o swoim racjonalnym oglądzie, rozejrzyjmy się uważnie po okolicznych nieużytkach. Potem sięgnijmy do rodzinnych fotografii z dawnych lat. Wybierzmy te zdjęcia z pikników i spacerów, na których przypadkiem uwieczniona została roślinność łąk, przydroży, nadrzecznych ścieżek. Wtedy zauważymy, że zespoły roślinności są inne. Fantazja zacznie nam podpowiadać, że może pora roku była inna, może lato było wyjątkowe. Subiektywne odczucia zaczną nas zwodzić, że jest nieźle, a właściwie całkiem w porządku. Warto przyjrzeć się nie wyobraźni, a danym naukowym.

 

Niewidoczne dla oka

To, co umyka niewyćwiczonemu oku, zostaje uchwycone przez metodycznych i merytorycznych pracowników parków narodowych oraz badaczy akademickich. Lektura danych z ich obserwacji, usystematyzowanych prawidłami nauki, przypomina czytanie literatury grozy. Zaczyna się spokojnie. Można mieć poczucie, że ekosystemy są bezpieczne. Przynajmniej w dostojnej i poważnej formie obszarowej ochrony przyrody, jaką są parki narodowe. Aż nagle: trach! Czytamy, że każdy polski park narodowy jest atakowany przez inwazyjne gatunki obce. Ich procentowy udział w stosunku do powierzchni waha się od 1,8% w Ojcowskim Parku Narodowym, do 0,05% – w Wigierskim i Magurskim. Liczba gatunków roślin inwazyjnych jest podobnie zróżnicowana. W Drawieńskim Parku Narodowym jest ich 42, w Kampinoskim – 40, a w Wielkopolskim – 37. Przy czym Narwiański, Drawieński i Roztoczański Park Narodowy charakteryzuje to, że nie mniej niż 4% wszystkich gatunków rosnących w nich roślin naczyniowych stanowiły gatunki inwazyjne.

 

Każdy polski park narodowy jest atakowany przez inwazyjne gatunki obce

 

Nieużytek ekologiczny

Park narodowy nie jest oczywiście jedyną formą ochrony przyrody. W miastach często występują takie formy jak rezerwaty przyrody, użytki ekologiczne, zespoły przyrodniczo-krajobrazowe czy stanowiska dokumentacyjne. Znajdujący się w Łodzi rezerwat przyrody Polesie Konstantynowskie jest pierwszym w Polsce rezerwatem utworzonym w granicach administracyjnych miasta. Powołany został w 1930 r. na obszarze niespełna 10 ha. Ocalenie tej resztki naturalnego ekosystemu leśnego nieistniejącej już Puszczy Łódzkiej było zacne, ale czy przetrwa inwazję „obcych”: jesionu pensylwańskiego czy winobluszczu zaroślowego – samolubnych i wciskających się tam, gdzie zrobiło się trochę miejsca? Przeciwko ochronie czynnej podnoszą się głosy, że najlepszą formą dbania o zieleń jest pozostawienie jej samej sobie. Że to, co wyrosło, trzeba zostawić w spokoju i nie ruszać, bo zieleni należy się szacunek. Profesor Ingo Kowarik dla opisu zbiorowisk roślinnych rozwijających się samoistnie, bez ingerencji człowieka na siedliskach opuszczonych czy zdegradowanych proponuje określenie „czwarta przyroda”. Po przyrodzie „pierwszej”, tej naturalnej, „drugiej” – rolniczej i „trzeciej” – urządzanej dla celów rekreacyjnych czy reprezentacyjnych. Samorzutna zieleń czwartej przyrody, spontaniczna i nieprzewidywalna, ma swój urok. Staje się namiastką dzikości w zaprojektowanych ekierką miastach. „Czwarta przyroda” to już nie nieużytek, bo służy oczyszczaniu powietrza, pochłanianiu wód opadowych, obniżaniu temperatury, podnoszeniu wilgotności, odbudowie populacji wypartych z miast gatunków roślin, zwierząt, grzybów.

 

„Czwarta przyroda” to już nie nieużytek, bo służy m.in. oczyszczaniu powietrza, pochłanianiu wód opadowych czy obniżaniu temperatury

 

Stanowisko obserwacyjne

Na ogół ludzie nie są zainteresowani szczegółami i nie wnikają w złożoność procesów zachodzących również w miejskich ekosystemach. Wybierają się na organizowaną przez ośrodek kultury wycieczkę po dzikich brzegach rzeki, słyszą nawłoć i nie interesuje ich, czy chodzi o późną, wąskolistna, kanadyjską czy pospolitą. Przy ciągnącym się po horyzont łanie niecierpka gruczołowatego robią sobie zdjęcia i potrafią z oburzeniem zaprotestować, gdy jakiś przechodzień próbuje narwać naręcze do wazonu. Jak zareagowaliby na zniszczenie stanowiska różowo kwitnącego intruza z zachodnich Himalajów w celu przywrócenia równowagi ekosystemu, lepiej sobie nie wyobrażać. Gatunki inwazyjne często traktowane są jako egzoty, a informacja o miododajności wielu z nich działa jak wytrych. Stąd prosta droga do pikiety i zamieszek pod hasłem „Zostawcie zieleń w spokoju!”. Ingo Kowarik jest jednak botanikiem i wie, że szlachetne dla człowieka ideały wolności i sprawiedliwości trudno przekładają się na świat przyrody. Celem każdego gatunku jest nie tylko przetrwanie, ale też opanowanie jak największego obszaru, w którym może funkcjonować i zwiększyć swoje szanse na przetrwanie: siłą, podstępem, alopatyczną „bronią chemiczną”, wszelkim sposobem i dowolnym kosztem – najlepiej kosztem innych. Nie jest to złe ani dobre w kategoriach moralnych, ale już w kategoriach przyrodniczych spadek różnorodności biologicznej możemy ocenić jako coś złego. Czy brak przeciwdziałania inwazji prowadzącej do spadku bioróżnorodności jest wobec rodzimych gatunków w porządku? – Edmund Burke nie był botanikiem, a filozofem, ale powiedział kiedyś coś o biernym przyglądaniu się destrukcyjnym zjawiskom: „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił”.

 

Podręcznik taktyczny

Czy powstanie podobny poradnik dla pracowników miejskich jednostek odpowiedzialnych za zieleń? I poradnik dla miejskich aktywistów? I czy jest możliwe, by został napisany zwięźle i przystępnie, aby nie wystraszyć rozmiarem i nie zafałszować faktów myślowymi skrótami? –  Wydany przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska „Kodeks dobrych praktyk – ogrodnictwo wobec roślin inwazyjnych obcego pochodzenia” liczy sobie 72 strony, a wobec rozległości problemu i złożoności różnych taktyk i strategii walki z „najeźdźcami” jest ledwie broszurką. Na szczęście każda publikowana przez GDOŚ karta informacyjna gatunku inwazyjnego jest mniej rozbudowana, a i tak zawiera sekcję z zaleceniami. Stosujmy się do nich, bo bezpieczeństwo zbiorowisk roślinnych w mieście zależy również od nas.

 

Nawłoć kanadyjska – Początkowo była uprawiana w ogrodach botanicznych, później rozpowszechniła się we wszelkich założeniach ogrodowych i parkach. W II połowie XIX w. zaczęła być notowana jako gatunek dziczejący. Współcześnie występuje jako gatunek zdziczały na rozległych obszarach Europy.

 

Barszcz Sosnowskiego – W latach 60. barszcz zaczęto uprawiać w Polsce w celach użytkowych. W warunkach środkowoeuropejskich okazał się bardzo żywotny i zaczął się rozprzestrzeniać. W latach 80. XX w. barszcz Sosnowskiego zaczął być opisywany jako gatunek inwazyjny, a w połowie lat 90. rejestrowany był w Polsce w wielu rejonach dawnych upraw. Liczebność i rozprzestrzenienie tego gatunku od tego czasu stale wzrasta.

 

Rdestowiec ostrokończysty – pierwsze pojawienie się w Europie to rok 1825, dziś jest... wszędzie. Bo stamtąd, gdzie się pojawi, już nie znika. Tworzy jednogatunkowe połacie, a walka z nim jest kosztowna i czasochłonna.

 

Niecierpek gruczołowaty – na ziemiach polskich we współczesnych granicach rejestrowany od 1890 r., kiedy to stwierdzony został w rejonie Sudetów. Później rozprzestrzenił się, głównie wzdłuż rzek. W początkach XXI w. był rozpowszechniony w całym kraju. Stał się uciążliwym gatunkiem inwazyjnym.

 

Pełne opisy wraz ze zdjęciami dostępne w e-wydaniu!

 

Tekst: Witold Szwedkowski

członek Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu, w serwisie Facebook prowadzi profil pod nazwą Miejska Partyzantka Ogrodnicza

Zdjęcia: AdobeStock, Wikimedia